» Blog » BlackJack
06-07-2008 14:42

BlackJack

W działach: RPG, scenariusz | Odsłony: 50

Hmmm

"Na Quentina jeszcze nigdy nie przyszedł tak doskonale przygotowany tekst, który został odpicowany w najmniejszym szczególe. "
Magdalena Madej-Reputakowska


"To mógł być rewelacyjny scenariusz, najlepszy w całej historii Quentina, ale tematyka i sposób jej podjęcia jest nie do zaakceptowania."
Maciej 'repek' Reputakowski, przewodniczący kapituły


"Żaden inny scenariusz tej edycji nie poruszył mnie tak jak BlackJack."
Aleksander 'Drachu' Ryłko


"Ja bym wolał jednak mieć jak najmniej do czynienia z tego typu tekstami w połączeniu z RPG"
Michał Sołtysiak



Na stronie Quentina wreszcie pojawiły się tegoroczne teksty. Pośród wielu świetnych prac można znaleźć mój tekst, który mam zamiar trochę tu rozreklamować. Czemu potrzebna mu reklama? Ze względu na jeden dość istotny szczegół:

System: autorski

Jakie macie skojarzenia z tekstami do systemów autorskich? Tak szczerze, bez bicia? Pewnie spora część z was ma podobne przemyślenia jak ja, tzn. system autorski = zbitek zupełnie nieprzemyślanych, różnorodnych elementów zaczerpniętych z miliona niepowiązanych ze sobą źródeł złożonych bez ładu i składu, powstały tylko dlatego, że w danej chwili autor przeżywał fascynacje daną książką/filmem/klimatem. Innymi słowy nikt poza autorem i ewentualnie kilkoma jego kumplami (choć i to nie zawsze) nie zagra w autorkę. Po jaką cholerę więc ściągać scenariusz do systemu w którym dobrze czuje się tylko i wyłącznie jego autor? No ni jak nie ma sensu nawet na to patrzeć, lepiej przeczytać tegoroczne teksty do systemów, w które gramy na co dzień.

Rozumowanie wydaje się być poprawne, gdyby nie fakt, że BlackJack, wbrew pozorom, nie jest scenariuszem do tego typu autorski. Czym więc jest? Przekonajmy się...

"Myślę, że wszyscy miłośnicy erpegowych eksperymentów będą wniebowzięci."
Marcin Blacha


"Jest to moim zdaniem jeden z ciekawszych eksperymentów z dziedziny interaktywnej opowieści, z jakimi zetknąłem się ostatnimi czasy."
Artur 'Garnek' Ganszyniec


"Możnaby rzec, że Blackjack bada granice scenariusza opartego na dwukierunkowych wyborach. "
Tomasz 'kaduceusz' Pudło


"Doskonały pomysł na konstrukcję sesji i sprowadzenie scenariusza do starcia między graczami. "
Maciej 'repek' Reputakowski


"Otrzymałem zaś coś co już nie jest scenariuszem do RPG, ale amatorską psychodramą, która niestety nie była konsultowana z psychologiem."
Michał Sołtysiak


"„Blackjack” jest z jednej strony świetnie skonstruowanym scenariuszem, z drugiej – może się stać punktem wyjścia dla pewnego alternatywnego gatunku RPG."

"Sądzę, że na kanwie tego niezwykle inspirującego tekstu może powstać wiele kolejnych historii, opartych na analogicznych założeniach. "
Joanna Szaleniec


Powiem szczerze, że jestem bardzo zaskoczonym tak pozytywną reakcją na BlackJacka, jeśli chodzi o formę. Ten scenariusz to mój mały eksperyment. Chciałem stworzyć przygodę, w której cała fabuła polega na rywalizacji między dwoma graczami. Wszystko, każdy najdrobniejszy element miał służyć by gracz walczył z graczem, forsował swoją wizję, narzucał swoje rozwiązania, przekonywał, negocjował, obserwował i zaskakiwał. Wszystko po to by zaczaić się i osiąść na przeciwniku tworząc tym samym bardziej psychologiczną grę z nutką hazardu niż zwykłą sesje RPG. Czy mi się to udało? Po ocenach można odnieść wrażenie, że chyba tak... jeśli chodzi o formę.

O czym jest BlackJack?

BlackJack to opowieść o dwój postaciach, Charliem Blacku, starym zwyrodniałym gangsterem oraz Jacku Orlowskim młodym i ambitnym emigrantem z Polski. Całość dzieje się w latach 60 w Chicago, w okresie sporych zmian wewnątrz struktury chicagowskiej mafii. Gracze wcielając się w role bohaterów prowadzą ze sobą zażarty konflikt. Podczas 4 scen (+ epilog) dostają od Mistrza Gry instrukcje co mają osiągnąć w danej scenie i na drodze negocjacji, rywalizacji i gry starają się wypełnić zamieszczone na kartkach cele. Cele często ze sobą sprzeczne co powoduje, że bez napiętych starć się nie obędzie. Mistrz Gry moderuje całą rozgrywkę i przydziela punkty zależnie od tego kto w danej scenie wykonał więcej ze swoich zamierzeń. Swoją drogą w tym miejscu należy się wyjaśnienie, że początkowo punkty miały decydować o wyglądzie finałowej sceny, ale niestety z czasem fabuła zupełnie wyrwała się spod punktowej kontroli i w ostateczności pozostały tylko dodatkiem. Szkoda, bo zaczynając pisać BlackJacka widziałem w nich niezły potencjał.

A o czym tak naprawdę jest BlackJack?

Niemal wszystkie oceny wgniotły BlackJacka w ziemie ze względu na treść fabuły. Tu naprawdę robi się gorąco:

"Wszystkie te zalety zostają przekreślone przez zupełnie patologiczne założenie scenariusza."

"Toksyczna treść fabuły, która sili się na objawienie przed uczestnikami prawdy życia, może wyrządzić znacznie więcej krzywdy niż dostarczyć dobrej zabawy."

"Najwyraźniej [Autor] nie ma świadomości, że co 3 osoba na świecie boryka się z tym problemem i może nie mieć ochoty, aby Mistrz Gry robił publiczną sekcję realnego problemu."
Magdalena Madej-Reputakowska


"No dobrze, napiszę to wprost -tekst bardzo mi się podoba, ale zwyczajnie nie miałbym ochoty w niego zagrać. Podoba mi się z powodów estetycznych i akademickich, ale to nie jest moje RPG."
Marcin Blacha


"Niestety, wybór tematu – schizofrenia i umieranie ukochanej osoby – są potraktowane bardzo powierzchownie i sytuują ten scenariusz w kategorii toksycznych i patologicznych."

"W scenariuszu, który mówi, że gracze mają się przejmować swoimi postaciami i mocno z nimi utożsamiać, odgrywanie obawy o umierającą żonę jest skandaliczne. Co gorsza, część scen ma prowokować gracza do emocji bliskich odrazie."
Maciej 'repek' Reputakowski


"Drugi zarzut jest równie poważny – autorze, nie mam ochoty snuć refleksji nad ewentualną śmiertelną chorobą mojej Ewuni. "
Aleksander Ryłko


"Ciekawe czy autor liczył się z tym, że będzie czytany przez osoby młodsze i mniej dojrzałe, oraz czy bierze za to odpowiedzialność."
Michał Sołtysiak


Szczerze mówiąc przez głowę mi nie przeszło, że tak ostro zostanie odebrana fabuła. Fakt jest brutalna. Fakt może być toksyczna. Fakt może zaszkodzić i należy do niej podchodzić bardzo delikatnie. Ale czy to psychodrama? Osobiście się na tym nie znam i zupełnie nie myślałem o tym w konwencji: "ja Andrzej mam namówić mojego kolegę Jarka, żeby zabił swoją dziewczynę". Prawdopodobnie wkradł się w tekst błąd z przekazaniem treści. Pewnie wspomniałem gdzieś w tekście o tym, że ważne jest by wzbudzić w graczach prawdziwe emocje i przemyślenia a tak naprawdę chodziło mi o oddziaływanie na graczy poprzez ich postacie a nie poprzez ich samych. Scenariusz ma więc źle postawione granice, bo jeśli skupimy się na samych postaciach bez brania do siebie fabuły to już nie wygląda to tak patologicznie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Tak czy inaczej jest tu spora pułapka i moje błędy chociaż dzięki temu tekst jest bardziej kontrowersyjny a to zawsze coś :)

Klikajcie i czytajcie!

Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić część z tych, którzy normalnie nie sięgnęli by po lekturę BlackJacka, to zapoznania się z tekstem. Z pewnością nie jest to zwykła autorka, więc nie ma się co obawiać o niezrozumienie świata (Świat jest w 100% naszą rzeczywistością lat 60, bez żadnych dodatków). Ponadto jest to tekst, z którym warto się zapoznać ot z ciekawości. Wcale nie trzeba w to grać...


PS.
Za największą porażkę scenariusza uważam tą wypowiedź:

"Jest to tym bardziej chybione, że autor odnosi się z pełnym zaufaniem do własnego doświadczenia, a wiele rzeczy, które uważa za niestandardowe, są bardzo powszechnymi i szeroko stoosowanymi chwytami."
Maciej 'repek' Reputakowski


Repku, jeśli to nadal nie jest niestandardowy scenariusz to za rok postaram się o coś jeszcze dziwniejszego :P W końcu uda mi się cie zaskoczyć, zobaczysz! :)
2
Notka polecana przez: Ifryt, Senthe
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Repek
    @Re
Ocena:
+3
autorski

Zmienić Ci w opisie? :)

Ja nie mam takich skojarzeń jak Ty. Wybrałeś raczej skojarzenia pejoratywne, a 'autorka' to po prostu niezależny, zazwyczaj niewielki system, który ktoś tworzy samodzielnie, bez wsparcia całej machiny biznesowej. Choćby z tych względów należy do niszy, zna go niewiele osób, często sam autor i jego drużyna.

Powiem szczerze, że jestem bardzo zaskoczonym tak pozytywną reakcją na BlackJacka, jeśli chodzi o formę.

Hm, a co Cię tak zaskoczyło? Akurat fajne nowe formy to zawsze było to, co się sprawdzało w Quentinie.

Pewnie wspomniałem gdzieś w tekście o tym, że ważne jest by wzbudzić w graczach prawdziwe emocje i przemyślenia a tak naprawdę chodziło mi o oddziaływanie na graczy poprzez ich postacie a nie poprzez ich samych.

A w jaki sposób niby chcesz to oddzielić w RPG i to na sesji, która nie jest dungeon crawlem i nie masz być zdystansowany do postaci? Zrobiłeś scenariusz, na podstawie którego gracze mają się wczuwać w postaci i podejmować poważne decyzje. Mają to robić na zimno, obojętnie, na całkowitym dystansie?

To oczywiście można zrobić, ale:
- musiałbyś to zaznaczyć w scenariuszu, że taka jest idea
- imho położyłoby to cały potencjał scenariusza - tu gracze mają rywalizować, trochę muszą się tym przejąć i "uwierzyć" w swoje role oraz przekonania

Ponadto jest to tekst, z którym warto się zapoznać ot z ciekawości. Wcale nie trzeba w to grać...

+111 ! :P

Repku, jeśli to nadal nie jest niestandardowy scenariusz to za rok postaram się o coś jeszcze dziwniejszego :P W końcu uda mi się cie zaskoczyć, zobaczysz! :)

Wyrwałeś z kontekstu wypowiedź i odniosłeś ją do BJ jako całości. Ja pisałem tylko o paru chwytach, które stosujesz z założeniem, że są zaskakujące. Myślę, że dla wielu osób będą. Ale wcale nie są odkryciem Ameryki.

Natomiast uspokajam Cię - BJ jako całość jest czymś - dla mnie - niepowtarzalnym i wyjątkowym. Nigdy nie widziałem takiego pomysłu. Jest niestandardowy, nieszablonowy etc. :) Szczęśliwy? :P

Pozdrówka!
06-07-2008 14:59
~AndrzejB

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zgodnie z zaleceniem kliknąłem i przeczytałem.

Nie zauważłyłem tam żadnej psychodramy, zauważyłem scenariusz niesamowicie gamistyczny (jeśli wolno rzucić terminem GNSowym). To oczywiście tylko moje wrażenie :).
06-07-2008 18:08
Talandor
    Moja recenzja
Ocena:
0
O rany. Trudno jest zrecenzować takie dzieło. Zaskakująca wizja całości, inspirowana Fight Clabem całkiem nieźle pociągnięte wątki ale czegoś tu brak... Ale ciężko mi nazwać czym ten brak jest.

Wizja i zamysł są oryginalne, tego się spodziewałem bo w blogu napisałeś że masz jakiś pomysł na tegoroczny quentin. Tu mam fantastyczny pomysł, wspaniałą realizację ale brakuje mi dobrej realizacji założeń obmyślanego przez ciebie systemu. Postawiłeś sobie bardzo trudne zadanie i napisałeś wspaniałą pracę. Ale raczej po nią nie sięgnę prowadząc, i nie dla tego że to nie mój klimat czy jej nie zrozumiałem, ona po prostu jest... No właśnie jest jaka?
Podsumujmy ją.
- Jest tu za mało hazardu, za mało takiego czystego BlackJacka, poza sceną w kasynie nic w zasadzie nie wiąże się z tym tematem.
- Opis wszystkiego, układ i konstrukcja jest mało przejrzysta, Mg musi ogarnąć wszystkie ewentualności zaś gracze podążają jedną ścieżką. To drzewko ma za wiele gałęzi.
- Więzienie i załatwianie leków jest chyba niewłaściwą sceną, nie koncentruje się ona na rywalizacji postaci ale na kooperacji.
- Nie pasuje mi brak równowagi między wątkami jednej i drugiej postaci (Choć może ja to źle zrozumiałem). Bo Blacka est tu dużo więcej niż Jacka, to gangster napędza fabułę, to jego fascynacja drugą postacią jest...

Och już mam. Brakuje równowagi. Każda scena powinna być rywalizacją zupełnych przeciwnych stanowisk, przepychaniem się na obie strony, walką. Tymczasem Black dąży do Jacka fascynuje się nim, jest mu albo nauczycielem, albo mentorem, chce go wspierać. Tu opowieść ma skazę która jak dla mnie blokuje pełny odbiór scenariusza.

Z drugiej strony sama gra w BlackJacka, doskonały motyw, bardzo ciekawy pomysł. Ale to tylko otwiera grę, nie zaś jest jej sednem. Wyobraź sobie że gra toczy się cały czas, zaś opisywane wydarzenia już się wydarzyły. Co scenę wracamy do stolika i gramy dalej, ciągniemy kolejną kartę, wciąż jesteśmy w opozycji. Zaś poznając opowieść tego co się działo samookreślamy swoje położenie. Na końcu okazuje się że gramy sami ze sobą ale albo na podłodze zakładu dla obłąkanych albo dla zabawy w luksusowym apartamencie. Ale gra już się odbyła i grą były nasze decyzje, a na koniec oglądamy konsekwencję, to co udało nam się wygrać.
Tutaj finał bazuje na szoku jaki wywiera fakt że się grało kimś kogo nie ma. A sama gra mogła by być czymś większym. Nie stała się motywem przewodnim.

Szkoda mi też punktów, miały spory potencjał. pokazywały które alterego jest silniejsze, bardziej realne. Ale nic nie definiują, nic od nich nie zależy, nic nie wynika. Powinny mieć wpływ na scenę końcową, pokazywać kto jest realny a kto nie. W tej formie są zupełnie zbędne.

Sama opowieść, pomijając wątek Blacka chcącego zabić żonę Jacka (Który mi po prostu nie pasuje, brak mu wystarczająco mocnej motywacji). Jest fajna, spójna i ciekawa, aż chce się przeczytać to co będzie dalej, poznać losy bohaterów.
Postacie są fajne, Black jest z krwi i kości, bo drań i pozbawiony duszy diabeł (Nie wynika to z jego historii, a szkoda, ale z jego działań, celów jakie chce osiągnąć). Niestety Jack ci kuleje, nie może się samookreślić w pełni, blokuje go niewielka możliwość przeciwstawiania się i bycia w opozycji do Blacka. Black próbuje skusić, wypaczyć i ucznić złym Jacka, zaś Jack jedynie może się przed tym bronić. Nie ma jak wpłynąć na Blacka, może go oszukiwać (w celi), oczerniać czy pogrążać ale nie może go zmienić.

Ten scenariusz, gdyby zachować w nim równowagę antynomii lub rywalizacji ale na równych zasadach, takiej symetrii bohaterów byłby wspaniałym scenariuszem. Jesteś blisko, odwaliłeś kawał dobrej roboty, przekułeś wizję w tekst, zamysł w przygodę i opracowałeś ciekawą, dobrą mechanikę. Aż się chce eskalować konflikty. Dobry, inspirujący, niesztampowy i całkiem oryginalny materiał. Gratuluję.
Ale chyba po niego nie sięgnę prowadząc.
09-07-2008 22:59
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@Talandor

Akurat BlackJack jest słodką nazwą :) Może hazardu tam jako takiego niewiele, ale nazwa zarówno podkreśla ten cień hazardowości, odpowiada imionom bohaterów oraz przede wszystkim prezentuje grę między dwoma osobami (w blackjacka grają tylko 2 osoby). Tak więc mimo iż kart tam może niewiele, tytuł uważam za trafiony na wielu płaszczyznach.

Jasne, że tekst jest niewyważony, jasne, że brakuje w nim tego ostatecznego doprecyzowania i doszlifowania dość topornej idei. Żebyś wiedział ile on miał form :P Po napisaniu każdej kolejnej sceny wszystkie plany na przyszłe sceny musiały być przemodelowywane. Z początku miał to być scenariusz o samobójcy... ale okazało się, że w toku gry nie da się ustalić kto umrze, przez to samobójstwo odpadało i trzeba to było zakończyć kilkoma wątkami. Potem była wizja, że scenariusz kończy się egzekucją... ale przy niezamordowaniu Margaret scenariusz nie mógł się tak kończyć... potem była wersja z procesem sądowym... ale to z kolei też mi jakoś nie podpasowało... generalnie co napisane pół strony zmieniała mi się w 100% koncepcja i trzeba było poprawiać wszystko co zostało napisane do tej pory.

Finalna wersja BlackJacka powstała o ile pamiętam jakieś półtora dnia przed końcem konkursu tylko dlatego, że musiał pójść do składu... wysłałem więc wersję zupełnie nieoszlifowaną, bez korekty i z masą niedoróbek merytorycznych i fabularnych. Pisałem gdzieś na blogu czy forum, że zabrakło mi 2 tygodni na kończenie BlackJacka... Gdybym miał 2 tygodnie więcej prawdopodobnie bym wyważył bardziej postacie, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że w obecnej fazie Black ma za wiele do powiedzenia... niestety wyszukanie motywacji i siły Jacka potrzebowałoby czasu którego nie było.

Swoją drogą Kadu świetnie ocenił w komentarzy do pracy problem z "drzewkiem". Cholernie trudno wyważyć ilość rozrastających się możliwości. Starałem się by BJ jakoś to wyważał i ilość zaproponowanych zakończeń jako tako wydaje mi się optymalna, ale były takie chwile podczas pisania, że widziałem po 16 możliwych ścieżek.... Opisz 16 alternatywnych rozwiązań... No masakra :P Strasznie trudno jest to wyważyć.

Tak czy inaczej traktuję BlackJacka jako przymiarkę do systemu "Przekręt", który obecnie powoli powstaje i z którego jak na razie jestem bardzo zadowolony. Tam postaram się w pełni wykorzystać potencjał kart, hazardu, rywalizacji, budowania scenariusza na bazie scen itp. itd. :)
09-07-2008 23:49
Talandor
   
Ocena:
0
Pewnie masz rację. Ale pamiętaj że to duża innowacja, nie sposób jej rzetelnie ocenić bez 3 krotnego przeczytania, przemyślenia lub być może nawet poprowadzenia.
To co napisałem niżej to pierwsze wrażenie po skończeniu lektury. Teraz mam wrażenie że to bardzo dobry scenariusz, kontrowersje tematyki i założeń już tak nie rzutują na obraz. Widzę przede wszystkim dobry, innowacyjny i fajnie wydany pomysł.

Zaś największym zarzutem przestaje być niesymetryczność sił i jakieś słabsze sceny, ale tematyka i klimat.
Bo ten jest mroczny i bardzo ponury. Bezproblemowe bestialstwo Blacka który reperuje swój świat za pomocą kuli z pistoletu i stara się nakłonić do takiego podejścia Jakca korzystając z jego kłopotów i upadku jest po prostu ciężkie. Sceneria również, poza kasynem mamy same mroczne i wiejące beznadzieją miejsca.
Myślę że tu kapituła odjęła ci sporo punktów. To depresyjna gra, psychologiczna dla specyficznych, dojrzałych osób które się doskonale znają i potrafią jednocześnie wczuć w postać jak i zdystansować do niej. To bardzo wąska grupa. Poza tym poruszasz niemiłe tematy jak eutanazja, czy mafia i to bardzo naturalistycznie. Przywykliśmy do konwencji filmowej gdzie walka jest w miarę wesoła, nawet jak jest trudna, gdzie zabójstwo jest po części bohaterskie. Kiedy bohater wydaje na kogoś wyrok gracz musi wiedzieć że czyni to słusznie, tu zaś czyni to świadomie i gracz wie że jest to niesłuszne.
Rozumiem że na tym polega gra i założenie. Stawką jest sumienie Jacka, może je całe przegrać jeśli postąpi tak jak mu wygodnie. Stawką Blacka jest jego przyszłość, którą może przegrać kiedy zrozumie że zmarnował życie.
Ale czy to jest dobry temat na RPG? To kontrowersyjne w aspekcie moralnym, zaś kiedy ktoś porusza coś co jest niemoralne (w aspekcie może kogoś skrzywdzić) czytelnik czuje lekki instynktowny wstręt. To nie walka dobra ze złem, nie konwencja która cokolwiek usprawiedliwia, to trudny film który my, gracze mamy przeżyć. Tu jak sądzę utraciłeś sporo punktów. Myślę też że niektórzy się lekko przestraszyli tej pracy.

A szkoda bo scenariusz jest wyjątkowy, pełen potencjału, no i wykonany na bardzo wysokim poziomie. Gratulacje też dla rysowników.

Zaś co do drzewka i ilości wątków. Jest taka bajka o mędrcu co miał uczyć gry w warcaby cesarza. I zażądał w zapłatę by na pierwszym polu położyć ziarnko ryżu, a na każdym następnym dwa razy więcej niż na poprzednim...

A co do półtora dnia przed terminem to u mnie było dokładnie tak samo :D . Zaś co się tyczy przemodelowywania to w pełni cię rozumiem. Drugie dno było ugniatane w kilka różnych form które łączył jedynie Mattias.

System przekręt? Ciekawa idea. Chodzi ci o coś inspirowanego Luckiem Besonem?
10-07-2008 01:19
Repek
    @Talandor
Ocena:
0
Myślę też że niektórzy się lekko przestraszyli tej pracy.

No, ja do dziś nie mogę spać po nocach. :P Co widać po porze dodawania tego komcia. A i o 4:00 pewnie mnie zastaniesz online. :D

Pozdrówka
10-07-2008 01:29
Talandor
   
Ocena:
0
Ech Repku, akurat nie was miałem na myśli. A co do snu, to polecam go jednak trochę zażyć, to lepsze niż późniejsze osłabienie. I można wyśnić jakieś kawałki do przyszłych przygód.

Jeszcze jedno. Karczmarzu, tło w BlackJacku jest zupełnie czarne. Ja wiem że wyraźna czerń i biel jest bardzo fajna, elegancka i w ogóle. Ale bardzo trudno to potem wydrukować. Drukarki laserowe sklejają kartki, atramentowe je rozmaczają. Na przyszłość spróbuj uniknąć tego kłopotu utrzymując jasne tony tego co redagujesz. Sam przechodziłem ten problem pisząc podręcznik do Autorki o tytule Światy Zoriatu. Piękny, robiący wrażenie podręcznik którego ni jak nie dało się wydrukować, w końcu musiałem go zrobić jeszcze raz.
10-07-2008 07:52
rincewind bpm
   
Ocena:
+1
Cholera. Nie lubię tak przychodzić i psuć. W ogóle nie lubię krytykować, ale tutaj, niestety, muszę wtrącić swoje trzy grosze.

Po prostu grałem w to przedwczoraj, i jakby to powiedzieć... nie wyszło. Razem ze swoją drużyną omawiałem to przez jakąś godzinę potem i postaram się streścić nasze refleksje.

1. Pomysł jest naprawdę fajny. Zarówno klimaty, jak i schizowa koncepcja, naprawdę mi się spodobała. Można by na tej podstawie napisać niesamowitą przygodę.

2. Błędy, błędy, błędy. W każdej z dwóch kluczowych scen ("czy zabić?" i "co powiedzieć?") wszystko poszło nie tak. W sumie w innych też.

Scena pierwsza:
W tej scene błąd polega na tym, że jeżeli Black nie pomoże Jackowi, to stan jego żony będzie dużo bardziej uciążliwy i dużo łatwiej będzie mu w drugiej scenie przekonać chłopaka, że żona musi odejść. Znaczy, pożyczka sprawia, że Jack będzie mu winny przysługę i łatwiej zgodzi się na śmierć Harolda (szczególnie, że nie jest ona sprzeczna z jego celami za bardzo), ale kondycja jego żony będzie lepsza.

Scena druga:
Problem występuje już na etapie opisu sytuacji. Z jednej strony, padają stwierdzenia, że jest warzywem, z drugiej, że ma osobowość kilkuletniego dziecka. Dla mnie to dwa zupełnie różne stany, ja rzucając okiem na wskazówki dla siebie wyobraziłem sobie, że chora uśmiecha się co rano, płacze, gdy jest jej źle, i przytula się do jedynej bliskiej osoby, a więc swojego męża. Mistrz gry, widząc sformułowania o warzywie, przekazał Blackowi, że biedaczka w ogóle nie kontaktuje i nie odzyska nigdy świadomości. Różnica jest bardzo istotna; zabicie warzywa bez mózgu, to coś, do czego Jacka może jeszcze dałoby się choć trochę przekonać. Do zabicia śmiejącej się żony? Chyba bez szans.

No właśnie. Powody, dla których Blackowi zależy na śmierci żony Jacka, są bardzo mgliste. Jackowi udało się bez większych problemów przekonać gangstera, że jeżeli znajdzie on intratne zajęcie w świecie przestępczym, to może odesłać żonę do jednego z domów opieki, szczególnie, że będzie go stać na załatwienie jej całkiem porządnych warunków. Argumenty:
1. To moja sprawa, mon. Chcesz, żebym dla ciebie pracował? Dobra, ale co ci do mojej żony? Będziesz mi też kontrolował kochanki i noszone buty?
2. Ona w niczym nie przeszkadza. Oddam ją do domu opieki, jeżeli zajdzie taka potrzeba, mogę się tam nie pojawiać nawet przez kilka tygodni.
3. To chore dziecko! Zabiłbyś chore dziecko? Ja nie.
4. To prawda, że w ośrodku jest moim słabym punktem, ktoś może ją złapać i użyć do szantażu - ale cóż, najwyżej, niech bóg uchroni, zginie. Czym się to będzie różnić od śmierci, jaką już teraz chcesz jej zgotować?
5. Jeżeli kiedykolwiek uznasz, że jej życie wpływa na jakość mojej pracy, powiedz. Gwarantuje, że nie będzie.
6. A co z etosem? Czy nawet bosowie mafii nie litują się nad potrzebującymi i sierotami?

No więc Jack przekonał Blacka, że żona jest nieważna. Zrealizował tym samym ogólną ideę, że Jack również powinien przeciągać drugiego na swoją stronę (w scenariuszu jednak, jak już ktoś wspomniał, promowane są niemal wyłącznie sceny kuszenia). Zgodził się jednak na przystanie do mafii.

Scena trzecia:
No właśnie. Scena zakłada, że Black zabił żonę, podczas gdy tutaj przekonałem go, żeby tego nie robił. Po długiej naradzie z Mistrzem Gry (zdążyłem w pokoju obok przeczytać "Drastyczne przypadki") ustalili, że tak naprawdę zatwardziały gangster tylko udawał, że przyjmuje do wiadomości argumenty młodego, ale potem i tak poszedł zabić biedaczkę. Korzystaliśmy z karty "nie zgodził się na śmierć", choć nie było tu momentu zastanawiania się, czy przystać do Blacka – już w drugiej scenie zostali sojusznikami. Black, chcąc ustalić wersję, która go uniewinni, wymyślił w miarę logiczną historyjkę, według której za śmierć żony odpowiada ktoś inny, policja, wrogi gang, czy też jakiś psychol. Jack mu uwierzył, a przekonanie go, by zeznawał w sposób a) prawdziwy (według niego) i b) korzystny dla ich obu było dziecinną igraszką, scena więc trwała bardzo krótko. Powiedział też Jackowi, że teraz chłopak jest wolny, co było poniekąd prawdą, nie było więc powodu, by się kłócić. Wszyscy zrealizowali swoje cele – no, może poza Jackiem, który nie do końca dowiedział się, co się naprawdę stało.

Dalej:
Hm, nie będę się za bardzo wypowiadał o tych scenach, nie przedyskutowaliśmy ich, a podczas sesji jeszcze się trochę pogubiliśmy, szczególnie, że już dokumentnie zeszliśmy z dostępnych wcześniej ścieżek. Chyba głównym problemem jest to, że tu nie ma już żadnych wyborów, które warunkowałyby końcówkę.

Epilog:
Bardzo mocne sceny, fajnie rozwiązane, szkoda, że nie było żadnego w 100% odpowiadającego naszej rozgrywce... Szkoda też, że w niektórych (np. 1A) nie ma dramatycznego wyboru, a jedynie końcowa rozmowa.

Podsumowanie:
BlackJack opiera się na świetnym pomyśle, w realizacji dostrzegam jednak następujące problemy:
1. Punkty, które nic nie znaczą, bo o epilogu i tak decydują dwa wybory.
2. Tylko Black ma istotne pole do manewru w zakresie nawracania na swoje poglądy.
3. O ile nie miałbym nawet nic przeciwko w scenach, które mogą mieć tylko dwa rozwiązania, musi to być tak zrobione, by rzeczywiście gracze szli którąś ze ścieżek. W tak krótkim scenariuszu wszystko powinno być przewidziane w 100%. Szczególnie wybór "zachować żoną vs przystąpić do mafii" wydaje się źle skonstruowany, ponieważ logicznie patrząc te rzeczy wcale się nie wykluczają.

No dobra. Wiem, że zapewne część moich zarzutów wynika ze złego zrozumienia tekstu. Pozostaje faktem, że wszystko należałoby dużo bardziej dopracować, choćby teraz. Chwalisz się swoim scenariuszem i jest to zrozumiałe, bo ogólny koncept jest naprawdę świetny. Ja jednak wolałbym zobaczyć wersje 2.0, skutek kilku godzin przemyśleń i na przykład dziesięciu rozgrywek z różnymi drużynami, produkt w pełni realizujący swój potencjał.

01-08-2008 10:01
Repek
    @rince
Ocena:
0
Nie za mocno - co do litery - trzymaliście się scenariusza?

Co prawda Karczmarzowi chyba o to chodziło, ale to jest właśnie spory błąd [i problem z karteczkami, które trzeba by podrasowywać co scenę]. Dobry MG powinien skorygować wszystkie sceny na podstawie Waszych działań.

Nawet jeśli motywacje są słabe [zabijanie żony], to przecież Wasz Mg powinien na to zwrócić uwagę [szczególnie, że on chyba Was zna i wie, czego nie zrobicie], a nie zwalać winę na autora scenariusza.

Pozdrówka
01-08-2008 14:39
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@rincewind bpm

Wow, to ktoś w to zagrał? Super, choć szkoda że nie wyszło :( Fakt, raczej to był sam pomysł niż gotowa i dopracowana koncepcja. Co do dopracowania wersji 2.0 to obecnie wole poświęcić czas na nowe projekty niż grzebać w starych, zwłaszcza że "Przekręt" powinien sporo czerpać z BJ i może tam naprawdę część błędów. Miejmy nadzieję :)
03-08-2008 14:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.