» Blog » Scenariusz w praktyce - czyli przygotowanie sesji od kuchni
15-02-2009 20:35

Scenariusz w praktyce - czyli przygotowanie sesji od kuchni

W działach: RPG, scenariusz, sentymentalnie, WFRP | Odsłony: 521

Hmmm

Zabieram się do napisania nowej notki już 4 raz. 4 raz nie wiem jak zacząć. Przydałby się jakiś delikatny smalltalk o tym co u mnie słychać, o tym, że w ciągu ostatnich 2 miesięcy spędziłem kilkadziesiąt godzin grając z kumplami w Heroes of Might and Magic V (niezłe pro z nas powoli wychodzi), o tym, że grałem ostatnio sesję z kolejną netową ekipą od której stylu gry się odbiłem jak od ściany, o tym jak to z kumplami podchodziliśmy do TSOY (skończyło się w połowie robienia kart postaci), w końcu o tym, że w przypływie wolnej gotówki zacząłem grać na giełdzie (swoją drogą czy obracanie nieswoimi pieniędzmi robi ze mnie maklera? W sensie gra na giełdzie pieniędzmi z kredytu, praktycznie pieniądze te należą  do Banku, więc jeśli obracam na giełdzie pieniędzmi należącymi do Banku to prawie... :P) co w ostatnim tygodniu pochłaniało prawie cały mój wolny czas. Niestety z powodu natłoku i rozbieżności tematów trudno zbudować  jakiś sensowny wstęp dlatego przejdziemy od razu do rzeczy.

Quentin niebawem. Od 2 lat wysyłam tam swoje prace po malutu człapiąc coraz wyżej. W tym roku jednak pracy nie zamierzam wysyłać. Czemu? Ponieważ oba poprzednie teksty to była swego rodzaju obłuda. Śliskie oszustwo. Nieprzyjemne tym bardziej, że oszukujące samego mnie. Obie prace Quentinowe nie były moimi scenariuszami. Tzn. fizycznie były, ale ja tak nie piszę scenariuszy. Nie gram na podstawie takich tekstów. Wręcz uważam je za zupełnie zbędne. To czysta sztuka dla sztuki, w obu przypadkach i nie ma w nich prawie nic z mojego prawdziwego podejścia do planowania sesji.

Oczywiście, każdy powie, że scenariusz przygotowany na użytek własny to zupełnie co innego niż scenariusz przygotowany do publikacji i będzie miał rację ale... W ten sposób zostajemy zasypywani scenariuszami do publikacji z których cholera wie jak wydłubać ten rdzeń potrzebny nam do gry. Innymi słowy każdy z nas widzi dziesiątki opakowanych scenariuszy przygotowanych by je przeczytać a nikt nie pokazuje nam scenariuszy przygotowanych by po prostu prowadzić.
Czym charakteryzuje się scenariusz do publikacji?

Pewnie na ten temat można by napisać nie jeden artykuł, a że nie o tym miało być wspomnę tylko o podstawach.
  • Koszmarna długość (co by każdy zrozumiał o co nam chodzi trzeba powtarzać  podstawy po 3 razy)
  • Niestrawne wodolejstwo w opisie miejsc (co by było klimatycznie)
  • Opisy BNów zbudowane z kilkunastu zdań (bo każdy musi wiedzieć jaki kapelusz nosi jedna z zupełnie niekluczowych postaci)
  • W końcu przygoda, rozlazła i polizana z wielu stron, nie ugryziona z żadnej (czyli dużo tła, mało konkretów i tak naprawdę system "resztę  MG wymyśl sobie sam" - podstawowa obrona przed zarzutami o liniowość)

Do tego dochodzą podstawowe porady udzielane na forum pokroju:
  • Musisz dobrze rozpisać sobie tło
  • Musisz dobrze rozpisać sobie BNów
  • Musisz dobrze rozpisać sobie cele i motywacje głównych bohaterów intrygi


Stosując się do w/w rad powstaje nam w/w rozwlekły scenariusz do publikacji, składający się z k100 tysięcy znaków, o przecudnych wartościach estetycznych i niemal znikomych wartościach gdy chcemy na podstawie takiego dzieła prowadzić. Zazwyczaj po przeczytaniu scenariusza, który nam się podoba siadamy, żeby go przerobić na formę dla nas strawną wykorzystując opisane motywy ale kodyfikując to w formę znośną do używania podczas sesji. k100 tysięcy znaków nie jest wygodne w użyciu.

Dlatego w odpowiedzi na swoje wyrzuty sumienia, że w ostatnim czasie sam szprycowałem ludzi taką  formą  tekstów, postanowiłem wrzucić tu scenariusz jednej z moich ostatnich sesji. W formie w jakiej piszę  naprawdę, dla siebie i dla kumpli, w formie wygodnej dla mnie bez całego tego pierdolnika "dla innych".

 

 ______________________________

 

Rozdział I - Wprowadzenie

1. Uciekinierzy z wioski
2. Opuszczona karczma
     a. Zamordowany karczmarz
     b. Walka
     c. Martwa-niemartwa dziewczynka
3.    Opuszczona wioska
     a.    Zwiadowca łowcy czarownic
     b.    Martwa kobieta z otwartymi oczami
          i.    Przeniesienie duszy do dziecka
     c.    Odgłosy walki za miastem
4.    Martwy oddział łowcy czarownic
     a.    Testy na SW – być może przejęcie  graczy
          i.    Jeśli przejęcie to chwila walki a potem przejęty wpada w zapaść
          ii.    Jeśli wszyscy przejęci BG budzą się w lesie koło zabitego oddziału strażników ok. godziny od martwego łowcy
     b.    Dziennik łowcy
          i.    Poszukiwania artefaktu
          ii.    Wspomnienie o  (Nekromanta) Kemler?
          iii.    Moc się nasila – wspomnienie o grobach
     c.    List do (Książe)
          i.    Dekret o niezabijaniu
     d.    List do (Mag)

Rozdział II – Mag


______________________________

 

Voila! Kiedyś, gdy miałem więcej zapału przygotowywałem jeszcze te Listy odpowiednio przed sesją by na sesji podać graczom gotowe kartki. Teraz w zasadzię tego nie robię, choć gdyby mi się chciało, czemu nie?  
 
No dobra, przedstawiłem jak wygląda w praktyce mój scenariusz na sesję, ale przecież to nie wszystko?  Oczywiście pozostaje tło. Tło bardzo rzadko spisuje, zwykle siedzi w głowie na tyle mocno, że nie potrzebuje go na papierze, zwłaszcza, że aby przelać myśli w strawnej formie trzeba poświęcić temu dużo uwagi i jeszcze więcej miejsca, a zbyt dużo litego tekstu na kartce, w ciemnym pokoju, podczas sesji nie prezentuje się użytecznie. Dlatego też tło trzymam w głowie. Tu jednak warto byłoby je przytoczyć co by czytelnik mógł jakoś odkodować sobie załączony powyżej schemacik.
 
Otóż głównym wątkiem sesji są tzw. Trupiory. Połączenie Trupa i Upiora. Z bliżej nieokreślonych powodów  (na 1 sesji powód istnienia Trupiorów nie jest istotny, Gracze i tak go nie odkryją więc i MG nie musi go znać - z czasem MG będzie miał więcej informacji, które może  wykorzystać do wymyślenia podłoża  Trupiorów) na ziemiach Sylvanii pojawia się nowe zjawisko. Dusze zmarłych zamiast udać się   do krainy Morra po prostu zamieniają ciała. Przeskakują na najbliższe wolne ciało i pasożytują na nim podatne na wpływy kogoś  z góry (na 1 sesji istotne jest, że Trupior po opanowaniu nowego ciała atakuje najbliższą osobę - czemu tak robi i kto nim kieruje nie jest istotne narazie - z czasem będzie można to dopracować). W efekcie istnieje takie zjawisko, że gdy ktoś na ziemi objętej klątwą (zjawiskiem) zabije drugą osobę po chwili sam staje się Trupiorem przejętym przez swoją własną ofiarę (zabita ofiara wchodzi w ciało swojego mordercy i zabija najbliższą osobę nie będącą Trupiorem), po zabiciu kolejnej osoby mamy już 2 Trupiory i 2 martwe ciała. Tak więc Truporiada powoduje reakcję domina i jedna zabita osoba potrafi spowodować śmierć całego miasta przemieniając połowę mieszkańców w Trupiory. Po prostu dusze ludzi skaczą między ciałami infekując kolejne ofiary. Ponadto Trupiory czują silną  agresję tylko na samym początku swojego istnienia (tzn. pierwsza reakcja Trupiora to atak na najbliższą osobę, jednak Trupior po powiedzmy 2 godzinach już nie musi być agresywny i w cale nie musi nikogo atakować). Z czasem Trupiory po prostu pasożytują w nowym ciele dzieląc  je z prawowitym właścicielem. Tzn. osoba przejęta przez duszę nieboszczyka po pierwotnej utracie kontroli nad swoim ciałem, po kilku godzinach ją odzyskuje (dusza Trupiora się męczy i chce odpocząc zwracając władzę nad ciałem drugiej duszy). W ten sposób w jednym ciele mamy dwie dusze, które mogą ze sobą koegzystować. Ponadto dusza martwego wie, czyją jest duszą (więc np. postać przejęta przez duszę dziewczynki koegzystuje z dziewczynką, która wykazuje wszystkie dziewczynkowe zachowania - i wcale nie jest już  agresywna). Na koniec pozostaje jeszcze wspomnieć, że Trupiora można się pozbyć jednak wymaga to odpowiedniej wiedzy/magii/rytuału etc. - czegoś co stanie się Graalem scenariusza.  
 
 Mając już główny wątek w głowie oraz rozpisany w punktach scenariusz łatwo połączyć całość.
 
Uciekinierzy z wioski - scena w której BG natrafiają na falę  uchodźców opuszczających wioske w obawie przed Łowcą Czarownic, który podobno spalił wszystkich mieszkańców z sąsiedztwa.
 
Opuszczona karczma - scena w której BG docierają do zaryglowanej karczmy. W środku można się zatrzymać itp. Ponadto w środku znajduje się zamordowany karczmarz, zabity przez grupę złodziei-szabrowników (z którymi BG mogą walczyć). Na deser w karczmie znajduje się Dziewczynka-Trupior przejęta przez martwą duszę karczmarza.
 
Opuszczona wioska - wioska opuszczona przez ludzi, których poprzedniego dnia mijali gracze. Znajduje się w niej Zwiadowca Łowcy Czarownic, który przybył szukać  anomalii w życiu mieszkanców. Zwiadowca odkrywa Kobietę-Trupiora, której dusza nie miała siły zawładnąć nikim w pobliżu (warto dodać, że słabe dusze mogą wejść tylko w słabe ciała i to w bliskiej odległości) i czeka na kogoś słabego. Gracze mogą pogadać ze Zwiadowcą itp. Po czym w zasięg Kobiety-Trupiora wchodzi słabe ciało - dziewczynka niesiona przez zbliżającego się Łowcę Czarownic. Na skraju wsi Dziewczynka-Trupior skrytobójczym atakiem morduje jednego z najemników Łowcy Czarownic - Najemnik-Trupior atakuje najbliższego najemnika i po krótkiej chwili cały oddział Łowcy Czarownic wybija się do nogi. Pozostaje garstka niedobitych Trupiorów.
 
 Martwy oddział Łowcy Czarownic - zabijający się najemnicy uwalniają dusze, które szukają  nowych ciał. Tymi ciałami mogą być postacie Graczy. Stąd kilka testów na Siłę Woli, nieudane oznaczają, że Gracz staje się Trupiorem i przez najbliższych kilka chwil jest agresywnypo czym osłabiony daje się obezwładnić (co by zachować grywalność sceny). Gdy wszyscy Gracze staną  się Trupiorami płynnie przechodzimy ze sceny do "powoli tracicie świadomość" by zakończyć działania na zarżniętym przez Graczy-Trupiorów oddziale okolicznej Straży Dróg. Ponadto w tej scenie istotny będzie dziennik martwego Łowcy Czarownic z którego to Gracze mają szansę dowiedzieć się sporo o Trupiorach oraz zdobyć cenną informację o Magu, który ponoć wie jak opanować tą zarazę. Czy gracze postanowią odszukać Maga i zanieść mu listy, które miał doręczyć martwy teraz Łowca Czarownic? Jeśli tak, to będzie już kolejny Rozdział opowieści.  
 
 W ten oto sposób zazębia się koncepcja trzymana w głowie z użyteczną rozpiską, z której korzystam podczas prowadzenia. Nie potrzeba mi nic więcej. Nie muszę dokładnie rozpisywać BNów, nie muszę skrupulatnie rozplanowywać poszczególnych lokacji. Całą resztę improwizuję "w locie". Potrzeba mi jedynie szablonu, żebym nie zgubił jakiejś myśli.
 
Najlepsze jest zaś to, że wszystkie dziury, które narazie pojawiają się w przygodzie będę łatał z czasem. Przed poprowadzeniem 1 sesji nie muszę znać każdego szczegółu przygody. Muszę wiedzieć tylko tyle ile potrzeba na daną chwilę. Jeśli BG i tak nie mają szansy zdobyć  jakiejś informacji, nie muszę na tym etapie się nad tym zastanawiać. Uzupełnię to z czasem, gdy będzie to potrzebne wykorzystując wszystkie fakty, które będą miały miejsce do tego momentu. Dzięki temu sesja wbrew intuicji nabiera logiki, ponieważ przyszłe fakty zbudowane są na tym co zrobią podczas gry gracze, a nie na jakimś odgórnym postanowieniu zaplanowanym jeszcze przed rozegraniem 1 sesji.  
 
Scenariuszy od strony teorii mamy dużo. Powyżej odsłoniłem jak to mniej więcej wygląda u mnie w praktyce.  Tło w głowie + checkpointy na kartce + łatanie dziur z poślizgiem + sporo luźnej improwizacji + dużo zaangażowania i zapału. Oto mój przepis na szybką i lekką  sesję.

Komentarze


KRed
   
Ocena:
+3
Udowodniłeś, że autor jest w stanie prowadzić scenariusz, który wymyślił, bez spisywania go :P

Gdy wyjaśniasz nam pomysł na którym oparłeś scenariusz, a potem zdawkowo (!) opisujesz sceny wychodzi 4,5 tys. znaków. Oczywiście, przygoda to trzy, albo cztery, takie rozdziały. Dobijesz do 10 - 15 tysięcy znaków bez rozpisywania, byle ktokolwiek mógł to zrozumieć. A trzeba by jeszcze wyjaśnić o co chodziło, dodać zawartość pism (to takie minimum, tu nie można dodać "to wymyśl sobie sam"). Może jakieś motywacje dla bohaterów dodać, albo luźne sceny, pomysły które nie są konieczne ale fajne (ale tu już można kazać "wymyslać samemu").

Łatwo dobijesz do 20k, nawet bez upewniania się, że ktokolwiek ciebie zrozumie. Od ilu znaków zaczyna się "koszmarna długość"?

No, chyba, że wyprodukowałeś wpis o tym, że "wygodnie się prowadzi mając notatki, a niewygodnie mając wydrukowaną przygodę".

P.S. Chętnie przeczytałbym o tym jak z TSoY wojowałeś :)
15-02-2009 21:40
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@paskud

No właśnie, spisywane przygody strasznie się rozciągają bo przekazanie innym naszych myśli wymaga dużo papieru. Mimo to ciekawy jestem jak inni piszą scenariusze do użytku domowego. Czy też bazują na takim krótkim schemaciku jak przedstawiłem + resztę mają w domyśle, czy spisują szczegóły? Czy piszą jednolity tekst, czy punkty? Jeśli punkty to czy 2-3 wyrazy, czy 2-3 zdania?

Odpowiedzi pewnie nie dostanę, ale przynajmniej pokazałem jak to u mnie wygląda :)
15-02-2009 21:45
Furiath
   
Ocena:
+1
Moje scenariusze wyglądają identycznie - pomysł + scenopis hasłowy + improwizacja.

W hasłówki wkładam te sprawy, które są dla sesji w miarę kluczowe a nie chce ich zapomnieć np. ("woda nie odbija spalonego dębu przy brzegu, ale żelazne rury" lub "Dziewczyna ma na paznokciach piekny wzorek ze znakiem Pieczęci! - widać tylko po uwąznej analizie"

Nic mnie tak nie męczy i nie czuję większej bezcelowości i marnowania czasu, jak spisywanie scenariusza w formie literackiej.

To pomysł i improwizacja napędzają u mnie sesję.

Ale!

Gdy gram z nowymi osobami, nie ma problemu. Gdy gram ze swoją najstarszą ekipą, dużo czasu zajmuje mi wymyślanie kolejnych motywów/ pomysłów jak np. Trupiory.

15-02-2009 21:47
Repek
    @Karczmarz
Ocena:
+1
ieprzyjemne tym bardziej, że oszukujące samego mnie. Obie prace Quentinowe nie były moimi scenariuszami. Tzn. fizycznie były, ale ja tak nie piszę scenariuszy. Nie gram na podstawie takich tekstów. Wręcz uważam je za zupełnie zbędne. To czysta sztuka dla sztuki, w obu przypadkach i nie ma w nich prawie nic z mojego prawdziwego podejścia do planowania sesji.

Wiesz, o to właśnie chodzi, by umieć pisać dla innych inaczej niż dla siebie. Chyba dla każdego w kapitule było to jasne i nikt nie czuł się oszukany.

Co do reszty notki - imho taka forma słabo się przydaje innym, bo muszą wszystko zrobić sami, niewiele wiedzą o poszczególnych elementach. Muszą sobie dopisać to, czego nie opisałeś. JA już wolę odcinać te rzeczy, których dostałem w nadmiarze. Rozumiem, że to tylko szkic dla siebie samego? Jeśli tak, to jasna sprawa - chyba każdy tak to rozpisuje, jeśli ma trochę oleju w głowie.

Czym charakteryzuje się scenariusz do publikacji?

Szkoda, że podałeś skrajne przypadki błędów, a nie to, jak to powinno wyglądać.

Scenariuszy od strony teorii mamy dużo.

Jak to rozumiesz? :)

Tak czy siak - fajna notka.

Pozdrawiam!
15-02-2009 21:52
WekT
   
Ocena:
0
Tak notka trafiła się w fajnym momencie.
Dziś zacząłem dopieszczać mój scenariusz quentinowy. A, że ferie są to koło mojego łóżka pałęta się sporo notatek na temat scenariuszy.

Wyciągnałem sobie taki jeden do Neuro z retrospekscjami i voodoo. W sumie nadaje się żeby go spisać ;P

Generalnie całościowa wersja przygotowawcza zajęła mi 8 stron a4.

tworzę swoje scenariusze metodą, którą nazywam bąbelkową, zazwyczaj rysuję kółeczka w których wpisuję hasła, motywacje bohów, ważne miejsca itp. a potem łącze je strzałkami i liniami.
Kartki są zapisane dość dużymi literami i grafami także w sumie nie jest to dużo. Często pojawia się na nich wielokrotnie to samo, odrobine dopracowane.
Ostatecznie do prowadzenia też zostaje mi jedna kartka, ale rzadko jest pisana podpunktami. Raczej są to punkty gdy przygoda jest mocniej linowa lub właśnie pewna mapa powiązań o układzie chronologicznym
czasem dojdą statsy i spis tracklisty...

W tworzeniu scenariuszy oprócz ciekawych motywów ważne jest dla mnie stworzenie scenek klimatycznych i dokładnie zwizualizować sobie w głowie miejsca akcji, dlatego aż tak bardzo nie improwizuję
15-02-2009 23:01
kaduceusz
   
Ocena:
+1
Notka ciekawa, ale odpowiedzi na to pytanie:

> Czym charakteryzuje się scenariusz do publikacji?

fatalne :-P
15-02-2009 23:53
Neurocide
   
Ocena:
+1
Dobry tekst dla takiego emeryta jak ja, co grać potrafi najwyżej drewniany klocek i prowadzić co najwyżej wiertło w ścianie.

Cieszę się, bo mam przed oczyma pierwsze przygody do CP a w szczególności do Warhammera - wówczas pojmowałem to intuicyjnie, a dzis po przeczytaniu setek artykułów i przyswojemniu masy teorii (czyli zrzuceniu na siebie bomby megabitowej) nic już nie wiem., Twój tekst, to kolejny mały kroczek w mojej terapii nawrotowej.
16-02-2009 09:12
Ifryt
   
Ocena:
+2
Ja często korzystam z gotowych scenariuszy. Tak, w praktyce polega to na wyciagnięciu z nich szkieletu wydarzeń na daną sesję. Stosuję podobne punkty jak i Ty, Karczmarzu. Ale w tle mam pełen tekst scenariusza, do któego mogę się w każdym momencie odwołać, aby sprawdzić potrzebny mi w danym momencie szczegół.

Takie wypisanie punktów przed sesją to ustalenie priorytetów, rzeczy, o których nie chcesz zapomnieć. Mogą to być po prostu jakieś fajne motywy, mogą też być punkty kluczowe dla fabuły. To, czego nie napiszesz wcześniej, będziesz musiał improwizować. Czy akurat starczy Ci natchnienia, czy też dany motyw wypadnie blado? Jeśli masz spisany trzon (zarys fabuły plus najważniejsze pomysły), to będziesz miał się na czym oprzeć. Ale moim zdaniem, im więcej masz dodatkowych materiałów, tym lepiej (dobrze zorganizowanych - żeby nie tracić czas na szukanie). Dlatego oprócz gotowych przygód bardzo lubię też różne generatory losowe. Wtedy np. pomysły takie jak tutaj łatwo ubogacić dobrze dobraną liczbą dodatkowych smaczków.
16-02-2009 10:34
szelest
    eekhem
Ocena:
+2
Ktoś zwrócił uwage na

2a. Zamordowany karczmarz

:)
16-02-2009 10:52
nerv0
   
Ocena:
0
Twoja rozpiska scenariusza wygląda w zasadzie identycznie jak moja. Tyle, że ja czasem daję jeszcze jakiś opis w nawiasie dla czego jest tak, a nie inaczej, tzn. jeśli w podanym przez ciebie przykładzie ktoś zamordował karczmarza (@szelest XD), to albo dopiszę przez kogo i dla czego, albo dorzucę też coś co popchnie akcję dalej np:

...
2a. Zamordowany karczmarz (załatwił go X, ale nie wiedział, że widział go Y, który będzie go szantażował.

I tak to mniej więcej wygląda. Problem w tym, że ja nie lubię pisać scenariuszy w ten sposó, a często muszę to robić. Nie lubię dla tego, że prawie nic tu nie ma. Żadnych szczegółów, które mogły by być istotne, a które tak pozostają tylko w mojej głowie. Wolałbym mieć napisane, że ten gość ma do powiedzenia to, a to, że ma przy sobie list o takiej treści, i że jeśli gracz tam nie wejdzie to stanie się coś złego (graczowi :) ).

Niestety takie informacje znacznie wydłużają tekst, więc z nich rezygnuję. Podobnie jest z opisami miejsc i BN. Lubię je (w rozsądnych ilościach), pozwalają poczuć scenariusz, ale nie chce mi się ich pisać.

I tak oto pozostaje mi sam szkic, taki jak ten twój przedstawiony. :)
16-02-2009 14:43
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Swoją drogą ciekawe pytanie:

Czy rozpiska nie jest przeciwieństwem naszego "intuicyjnego" prowadzenia?

Tzn. np. moja rozpiska obejmuje tylko liniową akcję. Czemu? Ponieważ we wszystkich pozostałych aspektach czuje się pewnie podczas prowadzenia - vulgo nie muszę ich spisywać.

Oznaczałoby to, że MG który spisuje liniową fabułę dobrze czuje się w socjalu, a MG, który rozpisuje szczegółowo mapkę relacji do socjala intuicyjnie dobrze czuje się w liniówkach?

Oraz pytanie: Czy MG może oczekiwać od graczy, że zwrócą uwagę/zapamiętają coś czego on sam intruicyjnie nie zapamiętuje/nie zwraca uwagi? W sensie jak MG który zapisuje sobie "żeby nie zapomnieć" jakieś drobiazgi może oczekiwać, że gracze na to zwrócą uwagę/zapamiętają to? Tzn. jeżeli sam nie pamiętam jakiegoś fragmentu sesji to istnieje duże prawdopodobieństwo że albo jest on niejednoznaczy/niejasny albo po prostu nie jest istotny.
16-02-2009 16:36
KRed
    @Karczmarz
Ocena:
0
Ja nic nie rozpisuję. Co to może znaczyć? Że mam dobrą pamięć, jestem leniwy, tworzę proste przygody, jestem MG genialnym we wszystkim?

No dobra, zwykle wypisuję sobie imiona BN-ów, miejsc, i kilka imion na zapas. Resztę mam wymyśloną, i trzymam ją w pamięci.

Czy MG może oczekiwać od graczy, że zwrócą uwagę/zapamiętają coś czego on sam intruicyjnie nie zapamiętuje/nie zwraca uwagi?
Może. Przynajmniej ja nie widzę sprzeczności.
Mistrz pisze notatki z tego samego powodu dla którego robi to każdy prowadzący wystąpienie (aby nie pominąć jakiegoś niuansu, zachować planowaną kolejność, móc się skupić na prezentacji treści itp.).
16-02-2009 17:35
Ifryt
   
Ocena:
0
Hm, nie wiem jak u Was, ale na naszych sesjach gracze robią sobie notatki z tego, czego dowiadują się ich postacie.

Przy bardziej skomplikowanych fabułach notatki naprawdę się przydają - po obu stronach.
16-02-2009 20:25
Repek
    @Ifryt
Ocena:
+1
To raczej abecadło dobrego gracza. Ja to nazywam 'pamięcią zewnętrzną', która pozwala płynnie rozmawiać z MG, bez pytania: 'a jak on się nazywał??' :)

Pozdrówka
16-02-2009 20:29
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Hm, nie wiem jak u Was, ale na naszych sesjach gracze robią sobie notatki z tego, czego dowiadują się ich postacie.

Dobrze to podsumował jeden gracz z którym grałem stwierdzeniem do MG: "Dobrym pomysłem jest by MG zapisywał u siebie chociaż tyle ile zapisują Gracze"

Było to w sytuacji gdy MG zaimprowizował jakąś postać i to Gracz zapisał jej imię a MG nie i MG musiał pytać Gracza "a jak on się nazywał?" :)

Ma to tą siłę, że jeśli gracze nie zapisują niczego tzn. nie przywiązują uwagi do szczegółów i skupiają się na głównej linii (zakładając że gramy tylko z dobrymi graczami) zaś drobiazgi mają w głowach. Jeśli gracze tak są nastawieni nie ma powodu by MG na siłę trzymał się szczegółów - więc i jemu nie są potrzebne takie notatki. Zaś jeśli gracze zapisują wszystko, tzn że te szczegółu są dla nich ważne i MG też powinien na to zwracać uwagę.
16-02-2009 20:56
nerv0
   
Ocena:
0
Ja szczegóły zapisuję, jak by to powiedzieć... dla zasady. Zwyczajnie nie mogę zdzierżyć jeśli coś co jest istotne dla scenariusza znajduje się tylko w mojej głowie. Nie mam problemów z zapamiętywaniem wydarzeń istotnych dla gry, potrafię sobie ułożyć scenariusz w głowie, po prostu mam tak, że muszę coś zapisać bo inaczej jestem chory. :)

W każdym razie nauczyłem się już zapisywać imiona NPC, dotychczas w tej sprawie liczyłem na graczy i w istocie pytałem się jak kto się nazywa, ale gdy NP istotnych dla scenariuszy zaczęło przybywać, a gracze z wolna gubili się w wątkach i wzajemnych relacjach, oraz ogromie literek nakreślonych na swoich kartkach, powiedziałem basta. :) Cóż, moi gracze mają już pokaźne teczuszki tego wszystkiego co uzbierało się z sesji, równie dużo tego co ja im dałem, co tego co sami zapisali. Naprawdę można by się pogubić. :)
17-02-2009 09:13
Moraine
   
Ocena:
0
Moje scenariusze to tylko imiona Bnów, listy, i wiersze. [jeśli to L5K]
Fabuła jest w mojej głowie, podlega nieustannej modyfikacji ze względu na działania graczy i BNów.
Zdarza mi się czasem zapisać sobie chronologicznie [przyszłe wydarzenia, które będą osiami psozczególnych sesji, ale zazwyczaj tez nie muszę. Wystarczy, ze wiem, jaki jest cel kampanii, a reszta układa się sama jak domino. A własciwie układają ją cierpliwie ręce graczy :)

Bardzo fajna notka :)
22-02-2009 19:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.