» Blog » Współpraca czy rywalizacja?
16-03-2008 11:42

Współpraca czy rywalizacja?

W działach: RPG, refleksje | Odsłony: 42

Współpraca czy rywalizacja?
Hmmm

Ostatnio trochę eksperymentujemy w stałej ekipie. Mistrzem Gry został Przemek (znany tu jako Lellek), który po jakiś 6 latach zmagania się z RPG w roli gracza, chce poszerzyć swój punkt widzenia o perspektywę MG. Trochę racji chłopak ma, bo dość szybko stało się jasne, że gracz nigdy wcześniej nie mistrzujący patrzy na sesje i na ewentualne błędy MG w trochę nienaturalny sposób oderwany od rzeczywistości. Tak więc aby poznać trud i wysiłek jaki wcześniejsi mistrzowie wkładali w sesje, teraz to Przemek sam się z nami trudzi i zwraca honor za wszystkie niesprawiedliwe docinki jakimi nas częstował przez te wszystkie lata :P

W związku ze zmianą Mistrza Gry pojawiły się dwie ciekawe kwestie. Pierwsza, to przeświadczenie, że to Mistrz Gry powinien opiekować się Graczami.

Szczerze mówiąc sam uważam, że rola MG jest na tyle odpowiedzialna, że w pewien naturalny sposób to on właśnie koordynuje i "opiekuje się" całością rozgrywki. Na forum pojawiło się wiele opinii, że mimo umowy społecznej i rozmawiania ze sobą, jednak MG powinien rządzić twardą ręką. To on decyduje w kwestiach spornych i gracze zwykle podporządkowują się jego opinii podczas sesji (po sesji mogą dyskutować na ten temat). Tak więc w ogólnej świadomości (oraz z tego co obserwuje), mimo powolnych tendencji liberalizacji i odchodzenia od nieomylności MG, jednak w większości świadomości graczy naturalne jest, że to MG sprawuje kontrolę i "opiekuje się" przebiegiem sesji.

Takie przeświadczenie prawdopodobnie rodzi się też z tego, że na funkcję MG zwykle wybiera się osobę najbardziej kompetentną, która najlepiej zna realia, która przeczytała najwięcej podręczników i która ogólnie ma predyspozycje do zarządzania i prowadzenia rozgrywki. Wszystko więc wydaje się słuszne i logiczne.

Zabawa zaczyna się w takiej sytuacji jaką mamy obecnie my w ekipie. Mistrzuje nam Przemek, który bądź co bądź, na realiach świata zna się najsłabiej z nas wszystkich, który mechanikę zna nieco gorzej, który ma najmniejsze doświadczenie w kontrolowaniu graczy i który właśnie z braku wprawy jest w dość wrażliwym położeniu, gdzie mistrzuje osobom które na mistrzowaniu znają się zdecydowanie lepiej niż on (choć się chłopak stara i bardzo dobrze mu idzie!).

Czy w takiej sytuacji dalej naturalne jest, że to MG "opiekuje się" rozgrywką? Czy rozsądnym jest zrzucać na jego barki ciężar prowadzenia fabuły czy jednak lepiej go odciążyć i przejąć samemu inicjatywę wymyślania sobie questów i zadań? Czy w takiej sytuacji rozsądne jest stwierdzenie "to MG musi dopasować scenariusz pod graczy" (czytaj "zaopiekować się" rozgrywką) czy to raczej my powinniśmy dopasować nasze postacie do jego koncepcji (czyli tak jakby to my "opiekujemy się" początkującym Mistrzem Gry dopasowując do niego i ułatwiając mu zadanie)? Kto tu kim powinien się opiekować?

Odpowiedź wydaje się prosta. Nikt nikim nie powinien się opiekować. To gra towarzyska, my znamy się od lat, możemy się dogadać i grać na płaszczyźnie dobrych kumpli a nie "niańki" i "podopiecznych". I nie da się temu zaprzeczyć. Sprawa wydaje się prosta. Lecz nie jest.

Nie jest ponieważ pada pytanie: czy rozgrywka na sesji jest aby na pewno towarzyską współpracą? Czy aby na pewno spotykamy się by współtworzyć zgodnie opowieść? Wspieramy się, pomagamy sobie, podajemy rękę itp. itd. Pewnie w wielu ekipach tak jest. Ale nie u nas. U nas równie często jak współpraca, na sesji pojawia się rywalizacja.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że rywalizacja powinna być czymś złym i destruktywnym. Oczywiście znowu mamy rację, wydaje się, bo nie jest. Przynajmniej nie w naszym wypadku. Rywalizacja przybiera postać:

Forsowania questów

Mistrz Gry ma pewną koncepcję przygody, nie koniecznie spójną z planami Graczy i rozpoczyna się rywalizacja o to czyje questy będą rozwiązywane, MG czy Graczy? Albo czy gracza A czy B? I nie jest to tępa pyskówka czterolatków w przedszkolu, gdzie każdy się obraża na siebie i rzuca wyzwiska ala "ty zgniła skórko od banana!" tylko jest to merytorycznie rozgrywany na sesji konflikt. MG fabularnie forsuje swoje pomysły, Gracze fabularnie forsują swoje pomysły i wygrywa ten kto stworzy na sesji lepsze logiczne podstawy do wykonywania tego a nie innego przedsięwzięcia.

Ile razy jako MG musieliście rezygnować ze swoich wcześniej zamierzonych celów, ponieważ Gracze zrobili coś innego i by zachować logiczną spójność trzeba pociągnąć to co oni forsują? Chyba każdy z nas miewa takie sytuacje i jest to właśnie przykład zdrowej rywalizacji.

Forsowania zachowań

Swoją drogą bardzo fajna gra psychologiczna. Mistrz Gry ma inne spojrzenie na sytuację niż Gracz. Zdaniem Mistrza Gry dana postać powinna zareagować tak a tak, a zdaniem Gracza powinna zareagować inaczej. I zaczyna się forsowanie zachowania, z którego bardzo często nie zdajemy sobie sprawy. Zwykle Gracz chce tak przedstawić sytuację, by Mistrz Gry podświadomie przyjął założenia Gracza i nie oponował. Np. Gracz mówi "Podchodzę do strażników pewnym siebie krokiem, świadomy, że widząc mojego, prowadzonego rumaka i lśniącą zbroję zostanę potraktowany z należytymi honorami". Gracz chce by strażnicy byli dla niego uprzejmi więc forsuje takie zachowanie podsuwając je Mistrzowi Gry, który może je zaakceptować lub odrzucić. Albo Gracz ostentacyjnie sprzeciwia się poleceniom przełożonego zaznaczając "Odmawiam wykonania tego rozkazu, co dowodzi mojej niezależności i powinno wzbudzić szacunek w oczach obserwatorów". Ewidentne forsowanie zachowania które obserwuje bardzo często.

Forsowanie logiki świata

Często jest tak, że pewne sytuacje są nie do końca oczywiste. Np. Młotek nie opisuje jak imperialne prawa traktują pozaimperialną szlachtę. MG może mieć jedną logiczną wizję zachowań, Gracz inną. I zaczyna się fabularne forsowanie rozwiązań. Gracz ewidentnie zachowuje się jakby jego wizja była prawdziwa próbując narzucić Mistrzowi właśnie to rozwiązanie. MG albo na to przystaje albo próbuje logicznie przeforsować swoją propozycję.

No dobrze, ale wszystko to można by spokojnie ustalić na drodze współpracy. Jak? Po prostu dogadując się w meta grze, albo dogadując się podczas przerwy czy między sesjami, razem wypracowując wspólną wizję. Wtedy była by to współpraca. Ale może to być rozwiązywane na bazie rywalizacji. Jak? Ano właśnie poprzez forsowanie swoich propozycji po przez odgrywanie. Jako Gracz nie mówię: "Ej Przemek fajnie by było jakby ten szlachcic zareagował tak a tak" tylko forsuje jego odgrywanie swoim zachowaniem i właśnie uwagami jak ów szlachcic powinien odbierać moją postać i sugestiami jak powinien reagować. Nie mówię: "Ej fajnie by było jakby scenariusz kręcił się wokół tego a tego - zróbmy coś z tym" tylko forsuje to po przez odgrywanie "rywalizując" z zadaniami podsuwanymi przez MG.

Nic odkrywczego nie powiedziałem. Gracze od zawsze forsowali swoje pomysły i od jakiegoś czasu utarło się, że jest to ZUO. Że właśnie forsowanie i rywalizacja na sesji jest podstawą niedomówień, rozczarowań i innych patologii. Podaje się rozmowę i współprace jako lek na wszystkie problemy.

Czy faktycznie współpraca jest lepszym rozwiązaniem?

Nie. Jest rozwiązaniem innym. Osobiście lubię współpracę jeśli chodzi o wszystkie aspekty "pozasettingowe". Tzn. dogadujemy się razem na temat mechaniki, wypracowujemy wspólnie założenia jak chcemy grać, rozmawiamy ze sobą czego oczekujemy itp. itd. Ale podczas samej sesji, gdy problemy dotyczą spraw "wewnątrzsettingowych" mi osobiście lepiej sięgnąć do rywalizacji. Wtedy czuję że to jest gra. Że jest tu jakaś walka, jakiś konflikt, jakieś małe zwycięstwa i małe porażki, gdy uda mi się przeforsować swoją propozycję, lub gdy muszę się wycofać z pomysłu. Dogadywanie tego drogą współpracy zaburzyłoby idee Gry i zmieniło w jakąś wspólną powieść, dla mnie osobiście mniej atrakcyjną.

Np. Jako MG knuję, jak tu wplątać graczy w intrygę. Gracze knują jak tu uciec z intrygi. Spokojnie moglibyśmy się dogadać "ej chłopaki zaplanowałem wam fajną intrygę, nie róbcie więc problemów i wejdźcie w to, bo to fajny pomysł", ale więcej frajdy daje mi osobiście takie przeciąganie liny. Bo rywalizacja jest dobra, potrzebna i rozwijająca.

Oczywiście czasem w sytuacjach ekstremalnych, gdy ewidentnie żadna ze stron nie chce ustąpić, trzeba sięgnąć o współpracę. Wyjść poza odgrywany konflikt, przestać forsować swoje propozycje i po prostu się dogadać. Ale to ostateczność, której nie powinno się nadużywać.

Na koniec, wyjaśnienie skąd idea "rywalizacji", którą de facto można by nazwać pewnego rodzaju "cichą współpracą", ponieważ gracz forsując swoje rozwiązanie po prostu przedstawia drugiej stronie, a druga strona może je z chęcią zaakceptować, a więc jest to pewna współpraca. Jednak notka odnosi się raczej do sytuacji właśnie przeciwieństw, a nie "cichej współpracy". Takim dobrym przykładem niech będzie jedna z ostatnich sesji:

MG zaplanował jakąś tam fabułę na najbliższe spotkanie. Podczas sesji pojawił się konflikt, moja postać stwarzając problemy ewidentnie nie chciała pójść na rękę MG i forsowała swoje zachowanie (Rycerz wchodzący w konflikt z prawem, z powodu jakiejś pierdoły, zupełnie odchodzący od głównego wątku na rzecz obrony honoru). Ewidentnie cele Gracza i MG były sprzeczne, ale nikt nie sięgnął po "współpracę" dogadując się na boku co de facto chcemy robić na tej sesji. Całą sesję "przeforsowywaliśmy" swoje punkty widzenia i wyszła z tego przednia zabawa, chyba lepsza od sytuacji w której byśmy się dogadali. Ewidentna rywalizacja w której oberwało się zarówno Graczowi jak i Mistrzowi Gry, a mimo tego wydaje mi się że zabawa była dobra.

A takie sytuacje można by wymieniać bez liku, bo sam bardzo często wchodzę w konflikt z Graczami starając się ustawić rozgrywkę właśnie ala Gracze vs knujący przeciw nim MG i zaczyna się forsowanie kto na tej sesji będzie górą.

Komentarze


kaduceusz
   
Ocena:
0
Całkiem solidny wpis polemiczny, Karczmarzu :-)
16-03-2008 23:46
~SamSzataniOgórki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kiedyś próbowałam prowadzić moim znajomym kampanię w świecie Warhammera. Niestety, oni są starymi wyjadaczami, a ja jaki "miszczyni" debiutowałam. Lepiej znają świat, realia, mechanikę i politykę tego systemu. Zjedli mnie zwyczajnie. Nigdy więcej.
31-03-2008 09:14
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@~SamSzataniOgórki

Może trzeba było ich uczulić :) Nasz "początkujący" MG wspomina nam co chwila, żebyśmy byli łaskawi, litościwi itp. itd. właśnie po to, byśmy czasem się nie zapomnieli i nie zaczęli od niego wymagać rzeczy, których nie może nam od razu dać.
31-03-2008 12:36
kaduceusz
   
Ocena:
0
> Lepiej znają świat, realia, mechanikę i politykę tego systemu. Zjedli mnie zwyczajnie. Nigdy więcej.

To pewnie dlatego, ze Twoi znajomi to barany, którzy za cenę pokazania, że "są lepsi" (bo lepiej znają jakiś wyimaginowany świat, LOL), woleli rozpirzyć sesję w drobny mak.

[grin][/grin]
31-03-2008 19:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.