28-12-2007 14:32
Sceny społecznościowe
W działach: RPG, refleksje, scenariusz | Odsłony: 12
Hmmm
Dobre Święta nie są złe. Poszły kolejne dwie sesje, dając razem 4 sesje podrząd. I chyba warto przystopować bo co za dużo to nie zdrowo, a przesyt RPG'owy jest o wiele gorszy od przejedzenia babcinym makowcem. Na sesjach działo się sporo i zwłaszcza na podstawie ostatniej mógłbym napisać co najmniej kilka sensownych notek. Jednak tak jak wspomniałem przesyt jest zły, więc zastanówmy się nad pewnymi aspektami po kolei.
Na pierwszy ogień pójdą roboczno nazwane sceny społecznościowe, przez które rozumiem integrację BG z NPC'ami.
Czego potrzeba by taka scena była pełna, ciekawa i satysfakcjonująca? W końcu nie każda scena gdzie BG gada z NPC'em jest budująca. Na ostatniej sesji po tym jak stwierdziłem do MG, że brakowało mi jakiś fajnych dialogów z NPC'ami, MG zaznaczył: "ale przecież był gnom z bigosem i pokraczny śmieszny Igor i długa poruszająca scena z Rathanem i ...". No właśnie. Były sceny w których BG gadali z NPC'ami, ale to nie były "sceny społecznościowe", przez co równie dobrze takie indywidualne sekwencje można by potraktować jako zwykłą walkę z NPC'em tylko, że na słowa.
Stoją gracze, na przeciwko stoi NPC i niczym na dzikim zachodzie ciskają w siebie ostrymi zdaniami. Czy taka scena jest bardziej dialogiem "społecznościowym" (bosh, potrzebuje jakiegoś innego wyrazu, ale nagle z głowy mi wypadł) czy bardziej walką? Trudno powiedzieć, choć jak widać z punktu widzenia MG była to dobra scena do rozmowy i relaksu, a z punktu widzenia BG była to raczej kolejna scena pojedynku.
No właśnie. Bo może sceny "społecznościowe" są dobre tylko wtedy gdy są do niczego niezobowiązujące? Ot siedzimy w karczmie i gadamy o dupie Maryni z przejezdnym kupcem. Fajna, rubaszna, lekka scenka gdzie BG zacieśniają więzy ze społecznością świata. Niby coś w tym jest, ale z 2 strony przypominam sobie całkiem niedawne scenki z kampanii Altdorfskiej gdzie BG czy to stali na przeciw Wielkiej Rady Mafijnej z mieczem na karku i prowadzili świetne dialogi, które miały swój urok. W sumie nawet scena torturowania jednego z graczy i przesłuchania była na swój sposób "społecznościowa". Może dlatego, że nie była tak bardzo "pojedynkowa"? Kurcze, skomplikowane to to.
No ale dobra, są sceny luźno-społecznościowe i konfliktowo-społecznościowe? To co je odróżnią od "pojedynków słownych" to fakt, że rozmowa wpływa na coś więcej niż relacje między osobami mówiącymi. Dialogi ze scen społecznościowych odkrywają nowe warstwy otaczającego świata, pozwalają poznać nowe tajniki, ustosunkowują graczy w jakiś sposób do całych grup ludzi i w mniejszym lub większym stopniu wpływają na całokształt otoczenia. "Pojedynki" poprzez swoją hermetyczność nie wywołują żadnych konsekwencji na otoczeniu, (być może) przez co nie uznawałem ich w ostatniej sesji jako sceny społecznościowe, a jedynie jako kontynuację sieczki.
Tak więc temat do rozważań: Co wpływa na to że dana scena rozmowy odbierana jest tak a nie inaczej?
Na tej samej sesji pojawiły się kolejne problemy do rozważania, takie jak np. ponowny problem "zadowalania" graczy tylko z nieco innego punktu widzenia oraz problem "tłumaczenia się MG z pewnych zagrań". Nad tym 2 będę musiał się głębiej zastanowić i rozpisać, ale to potem, bo dziś czeka na mnie program zaliczeniowy z C++.
Na koniec tylko wspomnę, że zostałem zaproszony do grona redakcyjnego działu RPG stając się waszym redaktorem. W związku z tym za jakiś czas być może pojawi się jakaś ankieta czy cuś dotycząca tego czego ode mnie moglibyście oczekiwać i co chcielibyście przeczytać w formie dłuższego artykułu.
Dobre Święta nie są złe. Poszły kolejne dwie sesje, dając razem 4 sesje podrząd. I chyba warto przystopować bo co za dużo to nie zdrowo, a przesyt RPG'owy jest o wiele gorszy od przejedzenia babcinym makowcem. Na sesjach działo się sporo i zwłaszcza na podstawie ostatniej mógłbym napisać co najmniej kilka sensownych notek. Jednak tak jak wspomniałem przesyt jest zły, więc zastanówmy się nad pewnymi aspektami po kolei.
Na pierwszy ogień pójdą roboczno nazwane sceny społecznościowe, przez które rozumiem integrację BG z NPC'ami.
Czego potrzeba by taka scena była pełna, ciekawa i satysfakcjonująca? W końcu nie każda scena gdzie BG gada z NPC'em jest budująca. Na ostatniej sesji po tym jak stwierdziłem do MG, że brakowało mi jakiś fajnych dialogów z NPC'ami, MG zaznaczył: "ale przecież był gnom z bigosem i pokraczny śmieszny Igor i długa poruszająca scena z Rathanem i ...". No właśnie. Były sceny w których BG gadali z NPC'ami, ale to nie były "sceny społecznościowe", przez co równie dobrze takie indywidualne sekwencje można by potraktować jako zwykłą walkę z NPC'em tylko, że na słowa.
Stoją gracze, na przeciwko stoi NPC i niczym na dzikim zachodzie ciskają w siebie ostrymi zdaniami. Czy taka scena jest bardziej dialogiem "społecznościowym" (bosh, potrzebuje jakiegoś innego wyrazu, ale nagle z głowy mi wypadł) czy bardziej walką? Trudno powiedzieć, choć jak widać z punktu widzenia MG była to dobra scena do rozmowy i relaksu, a z punktu widzenia BG była to raczej kolejna scena pojedynku.
No właśnie. Bo może sceny "społecznościowe" są dobre tylko wtedy gdy są do niczego niezobowiązujące? Ot siedzimy w karczmie i gadamy o dupie Maryni z przejezdnym kupcem. Fajna, rubaszna, lekka scenka gdzie BG zacieśniają więzy ze społecznością świata. Niby coś w tym jest, ale z 2 strony przypominam sobie całkiem niedawne scenki z kampanii Altdorfskiej gdzie BG czy to stali na przeciw Wielkiej Rady Mafijnej z mieczem na karku i prowadzili świetne dialogi, które miały swój urok. W sumie nawet scena torturowania jednego z graczy i przesłuchania była na swój sposób "społecznościowa". Może dlatego, że nie była tak bardzo "pojedynkowa"? Kurcze, skomplikowane to to.
No ale dobra, są sceny luźno-społecznościowe i konfliktowo-społecznościowe? To co je odróżnią od "pojedynków słownych" to fakt, że rozmowa wpływa na coś więcej niż relacje między osobami mówiącymi. Dialogi ze scen społecznościowych odkrywają nowe warstwy otaczającego świata, pozwalają poznać nowe tajniki, ustosunkowują graczy w jakiś sposób do całych grup ludzi i w mniejszym lub większym stopniu wpływają na całokształt otoczenia. "Pojedynki" poprzez swoją hermetyczność nie wywołują żadnych konsekwencji na otoczeniu, (być może) przez co nie uznawałem ich w ostatniej sesji jako sceny społecznościowe, a jedynie jako kontynuację sieczki.
Tak więc temat do rozważań: Co wpływa na to że dana scena rozmowy odbierana jest tak a nie inaczej?
Na tej samej sesji pojawiły się kolejne problemy do rozważania, takie jak np. ponowny problem "zadowalania" graczy tylko z nieco innego punktu widzenia oraz problem "tłumaczenia się MG z pewnych zagrań". Nad tym 2 będę musiał się głębiej zastanowić i rozpisać, ale to potem, bo dziś czeka na mnie program zaliczeniowy z C++.
Na koniec tylko wspomnę, że zostałem zaproszony do grona redakcyjnego działu RPG stając się waszym redaktorem. W związku z tym za jakiś czas być może pojawi się jakaś ankieta czy cuś dotycząca tego czego ode mnie moglibyście oczekiwać i co chcielibyście przeczytać w formie dłuższego artykułu.