» Blog » Sesyjno-RPGowe relacje międzyludzkie
25-07-2008 14:44

Sesyjno-RPGowe relacje międzyludzkie

W działach: RPG, refleksje, sentymentalnie | Odsłony: 7

Sesyjno-RPGowe relacje międzyludzkie
Hmmm

Dziś będzie trochę bardziej nostalgicznie niż zazwyczaj. Otóż dwa dni temu złożyłem pierwsze w swojej świeżo-pracowej karierze wypowiedzenie. Źle się czułem w pracy, robota monotonna, niezbyt rozwijająca, słabo płatna a do tego relacje z szefostwem niezbyt ciekawe. No ale nie będę tu specjalnie marudził i ograniczę się do tego ostatniego.

Otóż wiele już zostało powiedziane o pozytywnym wpływie RPG na nasz rozwój. Furiath to ładnie podsumował na swoim blogu, ja też pewnie coś na ten temat skrobałem tak czy inaczej nikt nie ma wątpliwości, że gry RPG całkiem przyzwoicie kształtują pewne pozytywne elementy naszego charakteru. Pytanie, czy nie kształtują czasem złych poruszałem już kiedyś i nie stwierdziłem jakiś wyjątkowych przypadków złego wpływu brutalnych gier na naszą osobowość. Ostatnio jednak dostrzegłem pewien ciekawy drobiazg jaki prawdopodobnie RPG wpuściło w moją osobowość.

Chodzi o jasne określenie preferencji oraz usilne dążenie do ich realizacji.

Podstawowa rada dla graczy mających problemy w drużynie to: "rozmawiajcie ze sobą, słuchajcie się na wzajem, określcie swoje preferencje i sprawdźcie czy możecie jakoś razem osiągnąć satysfakcję, jeśli zaś nie widzicie żadnej szansy porozumienia po prostu zmieńcie ekipę". Rada wydaje się całkiem rozsądna i przez lata się do niej stosowałem podczas sesji z najróżniejszymi ludźmi. Stosowałem ją widać tak często, że wrosła we mnie i teraz bardzo szybko jestem w stanie określić co mi odpowiada a co nie oraz od razu staram się do zaznaczyć by osiągnąć odpowiedni kompromis. Zazwyczaj takie podejście dobrze się sprawdza w życiu choć przyznam, że kilka razy wynikały drobne utarczki z tego powodu. Mówiłem ludziom co mi przeszkadza wprost a ci albo odbierali to zbyt osobiście albo nie potrafiliśmy dojść do porozumienia i nasze drogi się rozchodziły. W ostatniej pracy miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja.

Przeszkadza mi to i to w pracy więc idę do szefowej i jej mówię co mnie gryzie, co wolałbym zmienić, co wydaje mi się lepszym rozwiązaniem i generalnie tłumacze jak osobiście widziałbym siebie przy powierzonych obowiązkach. Przez lata rozmawiałem tak w przypadku sesji czemu miałbym tak nie rozmawiać w przypadku pracy? Oczywiście moje uwagi spotkały się z dość silną krytyką i generalnie dostałem jasno do zrozumienia: "Dostosuj się do pracy, bo praca nie dostosuje się do ciebie". W zasadzie to całkiem sensowna kwestia, ja jestem podwładnym, ktoś jest moim przełożonym, zleca mi zadania, płaci mi za to więc ma prawo oczekiwać, że wykonam plecenia tak jak przełożony sobie tego życzy. Całkiem normalne podejście, ale... Przez ostatnie X lat za każdym razem w takiej sytuacji postępowałem według formułki z początku notki. Staramy się powiedzieć co nas gryzie, wytłumaczyć, przekonać, szukać kompromisów, jak nie ma takiej możliwości rozstajemy się. W przypadku sesji RPG nie może być mowy o ugięciu karku. Gramy dla przyjemności więc nikt z nas nie zrezygnuje ze swoich oczekiwań tylko dlatego, że ktoś nie chce się z nami dogadać. Z pracą niestety jest inaczej. Nie pracujemy tylko i wyłącznie dla przyjemności. Praca może dawać nam satysfakcję albo podczas jej wykonywania, albo poprzez zapłatę dzięki której możemy robić rzeczy dla nas satysfakcjonujące po pracy. Dzięki instytucji zapłaty jesteśmy w stanie zgodzić się na robienie rzeczy nie dających nam w pełni radości tylko po to by odbić to sobie w czasie wolnym wykorzystując zarobione w pracy pieniądze. Tak patrząc na sprawę jasnym jest, że ugięcie karku i zaakceptowanie reguł pracodawcy może być całkiem rozsądnym wyjściem, które w przypadku rozrywkowej sesji RPG nie wchodziłoby w ogóle w grę.

Niestety nawyk dyskutowania i oczekiwanie iż istnieje możliwość wypracowania kompromisu oraz zniechęcenie całkowite gdy ów kompromis nie może dojść do skutku, wgryzły się we mnie na tyle mocno, że nie potrafiłem się ugiąć nawet jeśli mi za to płacą.

Rozstając się z kancelarią przeprowadziłem jeszcze dyskusję z szefową oraz dyrektorem gdzie usłyszałem kilka rad, wypowiedzianych całkiem szczerze i z troską. Chodziło jasno o to, że trudno mi będzie znaleźć prace w której będę mógł oczekiwać kompromisów. Że źle robię stawiając warunki. Że to już nie jest zabawa, tu trzeba umieć ugiąć kark i zaakceptować narzucone warunki. Rady całkiem słuszne i pewnie po którejś pracy z kolei zacznę się do nich stosować. Na razie jednak przyzwyczajenie i wyżej opisany tok rozumowania są zbyt silne. Czy to źle? Być może taka wolność relacji to pierwszy znacząco negatywny wpływ RPG na moją osobowość.

A może po prostu trafiłem na zbyt sztywne biuro...

Komentarze


18

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fajny wpis - dla mnie tym fajniejszy, że aktualnie jestem w identycznej sytuacji. Kilka godzin temu złożyłem wniosek o rozwiązanie umowy o pracę, od 1 sierpnia startuję w nowej.

Niby stanowisko podobne, ale będzie więcej roboty, masa rzeczy do nauki, no i mniej procedur - a to ostatnie bardzo dobrze sprzyja satysfakcji z wypełnianych obowiązków. :)
25-07-2008 15:20
Kot
   
Ocena:
0
Rozumiem doskonale sytuację. Jakiś czas temu sam zakończyłem pracę, jednakże w wyniku niemożności uzyskania czegokolwiek ponad jedyną opcję - bezmyślne posłuszeństwo idiotycznym regułom dyktowanym przez relikty PRL-owskiego podejścia do klienta.
Obecnie pracuję w sporej firmie, gdzie po tygodniu podszkalania głównymi pytaniami w rozmowie z szefem działu było: 'jak ci się podoba w parcy/sezpole?', 'co byś zmienił?', 'co ci się nie podoba?', 'czy masz jakieś pomysły na usprawnienie pracy zespołu?'
Po tułaniu się od wyzysku do wyzysku wreszcie znalazłem miejsce, w którym mogę się zakorzenić...
I nawet pliki pomocy Novella w tradycyjnym chińskim mnie stąd nie przepłoszą.
25-07-2008 16:18
Zuhar
   
Ocena:
0
U mnie dopiero 4 praca jest tą, kŧóra daje satysfakcje. Tylko ja się generalnie podporządkowuję regułom. Niestety mój system nerwowy za to płaci. W pewnym momencie nie było już wyjścia - gdybym nie zmienił roboty trzebaby mnie leczyć. Ale trafiła się okazja i nie żałuję.

Szczerze doradza, jeśli macie możliwość poczekania na to co daje wam satysfakcje, to nie ładujcie się w byle co. Szkoda nerwów.

Życzę powodzenia w nowej robocie.
25-07-2008 22:25
Neverwhere
   
Ocena:
0
"Że to już nie jest zabawa, tu trzeba umieć ugiąć kark i zaakceptować narzucone warunki. Rady całkiem słuszne i pewnie po którejś pracy z kolei zacznę się do nich stosować. "

A mi się wydaje że takie "stawianie warunków" i oczekiwanie kompromisu jest niezwykle ważne i to niesamowita umiejętność w dobrej pracy.
Zauważ że w wielu poradnikach specjalistycznych zmuszają pracowników do nauczenia się właśnie iż nie wolno uginać karku a trzeba otwarcie mówić o swoich potrzebach i wyrabiać na tej podstawie pewien kompromis. Ty nie musisz się tego uczyć, ty już tą ważną umiejętność posiadasz. Obawiam się że problemem nie jesteś ty a pracodawca. Znajdź pracę która Ci odpowiada i spełnia twoje wymagania a nie taką do której ty masz sie dopasowywać.
26-07-2008 20:15
~TMK

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kompromis w pracy.
Ty mówisz, że chciałbyś pracować na leżąco i z zamkniętymi oczami a pracodawca, że chciałby abyś robił 300% normy w 12h, przez 7dni w tygodniu za głodową pensję.

Podpisując umowę o pracę spotykacie się gdzieś pośrodku.

Z pracą jest prosta sprawa - przychodzisz na próbę i próbujesz. Papierki są za nudne albo cegły za ciężkie. Dziękujesz, podpisujesz wypowiedzenie, szukasz czegoś innego. I tak do skutku, lub do zaistnienia sytuacji, że nie masz wyboru.

Z punktu widzenia pracodawcy, czyli tego gościa, który płaci i chce by robiono to, za co płaci, twój punkt widzenia, Karczmarzu musi wydawać się co najmniej zabawny.
Pracownik, który mówi, że będzie pracował tylko we wtorki i czwartki i chce aby szefowstwo się do tego ustosunkowało jest albo na szczycie swoich zawodowych kwalifikacji albo po prostu jest głupi.

I nie mylić pojęć. Co innego kaizen czy lean co innego foch.

"Przez lata rozmawiałem tak w przypadku sesji czemu miałbym tak nie rozmawiać w przypadku pracy? ''
Odpowiem - z sesji jest zabawa (choć nie zawsze), z pracy pieniądze (choć nie zawsze).
Dylemat jak przy odejściu z gier konsolowych i chwyceniu za prawdziwą kierownicę - jak to, to po rozwałce nie ma restartu tylko szpital/kostnica ? To nie fair ? Nie, to już nie jest zabawa.
27-07-2008 17:10
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Nie, to już nie jest zabawa.

Ano nie jest. Pytanie czy to zaakceptować i spędzić resztę swojego życia męcząc się ponieważ uznam, że praca nie może być dla mnie zabawą (czytaj nie może dawać mi satysfakcji), czy walczyć z tym aż do chwili gdy jednak praca będzie zabawą w mniejszym lub większym stopniu. Jak na razie uważam, że jestem młody, na początku swojej kariery i jeszcze mogę wybierać (nie mam domu, mieszkania, kobiety, dzieci, psa etc. na utrzymaniu i mogę nie pracować przez X czasu wiedząc, że utrzymają mnie inni). Mogę zdecydować co chcę robić a czego nie. Z czasem pewnie się to zmieni.
27-07-2008 23:10
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
//Pytanie czy to zaakceptować i spędzić resztę swojego życia męcząc się ponieważ uznam, że praca nie może być dla mnie zabawą (czytaj nie może dawać mi satysfakcji), czy walczyć z tym aż do chwili gdy jednak praca będzie zabawą w mniejszym lub większym stopniu.//
Odpowiedź - nie walczyć, tylko szukać. Walka z wiatrakami wychodzi tylko don Kichotowi.
Tip:w następnej rozmowie o udoskonalaniu swego miejsca pracy użyj słów kluczowych "to zwiększy wydajność", "to skróci czas tego procesu", "to zmniejszy koszty".

//Mogę zdecydować co chcę robić a czego nie.//
Zasada jest prosta: będzie ci łatwiej coś znaleźć jak już będziesz wiedział czego szukasz.
28-07-2008 10:26
Arieen
   
Ocena:
0
Hmmm.
Również zrezygnowałam z jednej pracy z powodu relacji z "szefostwem" i nie żałuje. Mimo wszystko trzeba się cenić. Nawet jeśli nie można robić tego co się kocha i tak jak się chce, to przynajmniej przełożeni powinni dbać o to, żeby się człowiek czuł szanowany. Właściwie ja bym bardziej patrzyła na relacje międzyludzkie jednak, aniżeli na to w jakim stopniu praca odpowiada temu, co faktycznie chcemy robić. Niefajne otoczenie może zamienić największą pasję w koszmar, I odwrotnie: nawet nudna praca może być ok, jeśli się ją wykonuje z ciekawymi ludźmi.
31-07-2008 02:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.